Saturday 20 November 2010

meldujemy,ze

jestesmy :)
czasu mialo byc wiecej a jakby mniej...tyle sie dzieje...Mala Q rozrywana...staje sie powoli dusza towarzystwa...
lot byl w miare udany poza incydentem, kiedy to wozek,ktory mial byc wypluty razem z innymi bagazami wiec byl zwiazany sznurkiem zeby w 1 kawalku jechal ze spiworem , a zamiast na tasme wyrzucono go nam na plyte lotniska...po tym jak uprzejmy steward bagaz podreczny wpakowal nam gdzies w polowe samolotu i czekalysmy az wszyscy wyjda zeby dokopac sie do torby , wiec jak juz Matka wysiadla z Mala Qoopka w zebach zostala prawie sama na plycie lotniska z bagazem i zwiazana spacerowka....na szczescie wydarla sie na tyle mocno,ze zawrocila jakiegos milego pana,ktory zataszczyl wozek za nia....i jakos doczlapalysmy sie do celu..
a tak czas plynie bardzo przyjemnie...matka juz zdazyla wciagnac ok 1kg pierogow z kapusta i 5 rogali marcinskich...od wtorku fitness klub bedzie co gubic :)))
caluski!
p.s pozdrawiam Was wszystkich goraco...czasem udaje mi sie Was podczytac...komentowac bede jak wroce, chyba ze znajde dluuuuzsza chwile :)

Monday 15 November 2010

off we go!

no to lecimy!
lekkie scisniecie w dolku jak to przed kazdym wyjazdem, torba przeryta 1000 razy sprawdzona, czy wszystko jest...
jako,ze Qoopki leca same...to stres jakby lekko wiekszy...
ale damy rade... jakos...
Matke tylko przeraza wrodzona niechec Malej Q do bycia uwiazana ( patrz pasy) z nieodparta ochota biegania i poczucia wiatru we wlosach ( -> 2h w zamknietym pomieszczeniu)  jak dodamy pasazerska niechec do matek z dziecmi  to moze byc goraco... (!)
przezyjemy...
3majcie kciuki..
odezwiemy sie z Ojczyzny juz ... buziak!
fruuuuuuuuuuuuu!!! :)))
p.s.
klip nawiazujacy do tematu po prawej :D

Saturday 13 November 2010

generalnie...

nie dzieje sie nic...
przez kilka dni zylismy na wichrowych wzgorzach...wialo tak strasznie,ze zabunkrowani stacjonowalismy w domu...przerabiajac zajecia plastyczne do znudzenia..
ciastolina, farbki, kredki po kartkach, stolach i nie tylko ( biala sofa w salonie do prania :)
drewniane puzzle i ksiazeczki... 
pogoda nastraja do nieustannego poprawiania sobie nastroju kawa, a jak kawa to i czekolada...hurtowe ilosci! oto recepta na gorsza strone jesieni...
a u Malej Q powoli nastepuje zmiana...staje sie nieco odwazniejsza...coraz bardziej interesuja ja dzieci i zamiast panicznie uciekac i chowac sie za matki spodnica....zaczyna niesmialo wchodzic w interakcje z rowiesnikami, co nas niebywale cieszy..
a tak poza tym szykujemy sie do wylotu...
juz we wtorek Dwie Qoopki leca do Polski...na przedluzone wakacje...az do poczatku stycznia..
wiec zapowiadaja sie swieta w kraju....
matce moze uda sie :
1. pospac
2. poczytac ksiazke
3. zalapac sie na jakis fitness (!) marzy mi sie inny wysilek...taki co glowa odpoczywa kiedy miesnie zmeczone...
4.zjesc mnostwo wiejskiego polskiego sera...i pierogow
5. powloczyc sie po sklepach
6. robic mnostwo zdjec
7. poleniuchowac...
    kiedy babcie beda zabawi Mala Q :)))


Wednesday 10 November 2010

day by day

co u nas???
a nic ciekawego...Matka w glowie uklada zawartosc walizek na wylot do PL i zastanawia sie jak to wszystko (swoje i Malej Q ) upchnie do jednej walizki ?
znow bedzie spocona klasc bagaz na tasmie, dygoczac czy aby 10dkg nie skaze jej na przepakowywanie wszystkiego na srodku terminala...jeszcze czas..jeszcze sie podenerwuje kiedy bedzie pora..

a tak to juz zima powoli do nas zaglada...Mala Q miala dzis nawet premiere swojego zimowego autfitu...czapa i kurtka zimowa mialy dzis swoj wielki dzien...
a poza tym ze wzgledu na zebiszcza w dalszym ciagu mamy w domu malego marudera...pomaga moczenie w zimnej przegotowanej wodzie recznika,ktory Qoopencja zawziecie mietoli w buzi...co skutkuje mokra koszulka i gatkami ale matce wszystko jedno..moze ja przebierac tysiac razy....jak pomaga to juz cos...
dni juz krotkie....ciemno sie robi juz po 16 ...a sklepach bombki zalewaja wszystkie zakamarki...i to jest to!
bo jak wiadomo pilki sa "number one!"  a bombki poniekad mozna pociagnac pod pilki wiec milosc zaczyna kielkowac...choinko babci i dziadka strzez sie! Mala Q nadchodzi!!!
i jesli pojdzie w slady tatusia to jak przed laty...wroze drzewku drzemke w pozycji horyzontalnej a bombkom spotkanie trzeciego stopnia z malymi raczkami .... :)) bedzie co zbierac :D

Friday 5 November 2010

...

chcialabym zawsze doceniac tu i teraz...
a nie cofac sie w czasie i myslec ile moglam zrobic kiedys a nie zrobilam...
bo wtedy umyka nam to co mozemy robic teraz
a trzeba czerpac z chwili jak najwiecej..
bo to nigdy juz nie wroci...

Tuesday 2 November 2010

ku pamieci...top 10

biorac pod uwage pozniejsze zaniki pamieci, kiedy Matka posiwieje a Mala Q bedzie juz panna na wydaniu..Matka zapisze tutaj kilka danych dotyczacych Latorosli ...
1. Mala Q zbytnio wygadana nie jest.... Matka mysli,ze najczesciej wymawiana fraza "co to??" poskutkuje w pozniejszym czasem jakim zaskokiem i Mala Q rozwinie bardziej swoj aparat mowy i ciagly slowotok Matki zostanie nagrodzony....
na dzien dzisiejszy lubujemy sie w odglosach typu waz= ssssssss krowka=mmmmmmmmm i nasze ulubione trabka=tuuut tuut :))
2. uwielbia taniec.... ostatnio mamy mode na mix w stylu pomieszanie hinduskiej tancerki z fanem techno...
objawia sie to wesolym podrygiwaniem kuperkiem z mocno rozwinienta choreografia rak
3. ulubiona zabawa
a) rzucanie sie na materac z glosnym okrzykiem BAAAM!
b) otwieranie szafki i wygrzebanie zawsze tej samej mocno juz sfatygowanej puszki z czerwona fasolka po czym ukrycie sie z nia w dloniach za drzwiami szafki w oczekiwaniu,az Matka znajdzie zlodzieja...mamy przy tym mine "kota ze Shreka" widok nieziemski! :)))
c) zabawa z Tata w tzw "Flegaminke" :)) tak zostala nazwana zabawa, gdyz Mala Q moglaby spokojnie podkladac glos w reklamie syropu na kaszel...w zabawie chodzi o zachecenie Taty do wydawania odglosu warczenia i co nastepuje po tym gonienia na kolanach Malej Q,ktora w tym czasie dziarsko z popiskiwaniem ucieka....
ubaw po pachy!
4. klocki i pilki oraz balony sa the best!...
5. ze snem niestety bez zmian...wychodzace zeby poteguja tylko problem...Matka juz dawno wrzucila na przeczekanie..
6.chcemy chodzic SAME! wszedzie...najlepiej bieguskiem...jak Mama nie patrzy byle szybko, zeby poczuc wiatr we wlosach i wolnosc! bo zwykle Mama zaraz biegnie za nia...bo zew wolnosci nasila sie zwykle w malo dozwolonych do biegania miejsc
7.uwielbia wszelkie czapki i nakrycia glowy, przymierza przed lustrem i biegnie pokazac sie tacie :) a Matke zaczepiaja inne matki na placu zabaw pytajac co matka robi,ze dziecko ma na glowie czapke...super glue??
8. wyrzuca pampersy do smieci ze stwierdzeniem Fe!,
9. nie lubi ciemnosci...
10. i obcych....to sie poki co...nie zmienilo...

to Matka spisala co miala w glowie to moze isc spac :)

Monday 1 November 2010

kolejny raz

juz czwarty... kiedy nie ma mnie w Polsce w tym dniu...i  juz pisalam wiele razy ,ze moze to dziwne ale ja lubie to swieto...ta zadume..ten zapach zniczy i las swiatel jak juz ciemno....
kazdy ma  w sercu bliskich,ktorzy odeszli...
a ile pamietacie dni, kiedy odeszli znani???
tak sobie mysle,ze pierwszy swiadomy dzien,kiedy do mnie dotarlo,ze ktos znany, lubiany przez mnie odeszedl...byl Freddie Mercury,ktorego nota bene uwielbiam....mialam wtedy 11 lat...a pamietam jak dzis news w wiadomosciach...
z ostatnich takich momentow siedzi we mnie dzien odejscia Patricka Swayze, bo to takie surrealistyczne, ja wychowana na Dirty Dancing....a jego juz nie ma...tak samo jak Michaela Jacksona...
Jan Pawel II i ksiezna Diana ich odejscie na pewno tez bede dlugo pamietac...
a zycie toczy sie dalej....
a tutaj na wyspie wszystko zasypane dyniami i kosciotrupami... zupelnie inny wymiar...
zeby nie bylo za grobowo....
to troche poslodze...sernikiem,ktory znika szybciej niz sie pojawia...i przyznaje bez bicia,ze polowe zjadam ja :) a Maz musi pilnowac,zeby mu jego porcji nie zjadla..
dla wielbicieli sernikow lekkich,rozplywajacych sie w ustach...mniam!
bez spodu,szybki i bezproblemowy tylko mikser i  miska jak ktos ma wiecej czasu mozna sie pokusic o ciasteczkowy spod ...u mnie bez...

1kg sera bialego ( polski wiaderkowy) w UK 3 quarki plus 1 mascarpone
250ml kremowki
4 jaja
15 dkg cukru
garsc rodzynek
cukier waniliowy
1 budyn waniliowy
2 lyzki maki pszennej
2 lyzki maki ziemniaczanej
lyzeczka proszku do pieczenia


zoltka oddzielic od bialek ,
ser,zoltka,cukry,maki,budyn i proszek do pieczenia zmiksowac...
kremowke i bialka ubic osobno, deliakatnie wmieszac w mase serowa, tortownice wylozyc papierem do pieczenia, bokow nie smarujemy..
pieczemy okolo godziny w 180stopniach
pamietajmy,zeby nie dawac odtluszczonego sera sernik,zeby byl smaczny i lekki musi miec w sobie jaja i tluszcz...inaczej daleko mu do sernika :)





















przepis z dodatku do gazety Tina

 a Freddiego posluchajcie klikajac po prawej stronie :) wiecie gdzie... :)