Thursday 24 March 2011

...

Bliska osoba, fanatyczka cytatow, wyszparala i ten, ktory tak mi sie spodobal, ze dziele sie z Wami...
i fotka Baltyku... tak na dobranoc :)


* 200 lat temu Benjamin Franklin wyjawił światu tajemnicę swojego sukcesu: nigdy nie odkładaj do jutra tego, co możesz zrobić dzisiaj. Nie wiem, czemu odkładamy sprawy na później, ale gdybym miała zgadywać, (...) to ma coś wspólnego z lękiem (...) przed porażką, bólem, odrzuceniem. Czasem lękamy się tylko podjęcia decyzji, nie chcąc popełnić błędu, którego nie można naprawić.



* Kto się waha, ten przegrywa. Nie możemy udawać, że nas nie uprzedzono. Wszyscy słyszeliśmy przysłowia, cytaty filozofów, dziadków ostrzegających nas, żebyśmy nie trwonili czasu, tych cholernych poetów wzywających, by chwytać dzień. A jednak czasem musimy przeżyć to sami. Musimy popełniać własne błędy. Musimy sami się na nich uczyć.(...) mitrężyć, hamować i przewlekać, dopóki sami nie zrozumiemy, co chciał powiedzieć Benjamin Franklin. Że wiedza jest lepsza niż domysły, że przebudzenie jest lepsze niż sen i że nawet największe niepowodzenie, nawet najgorszy, najbardziej nieodwracalny błąd jest sto razy lepszy niż niepodjęcie próby.



Monday 21 March 2011

weekendowo...

to byl fajny weekend..
piekna, sloneczna pogoda,az chce sie zyc
i na dodatek Pan Tata w domu wiec radosc podwojna..
byl czas na zabawy, grzebanie w piaskownicy w ogrodku... wieczorne zaleganie na sofie i ogladanie zaleglych filmow...
wreszcie wyrwalismy sie z domu, zeby wyjechac za miasto nad "dude" (wode) jak to mawia MalaQ...
to nic,ze woda w kanale daleka jest od blekitu i plaza przypomina bardziej powierzchnie jakies dziwnej planety...sa kamienie jest duda = jest radocha, bo mozna te wszystkie kamienie wrzucac do dudy i one robia "plum!" :)
byly godziny spedzone na placu zabaw zjezdzanie na "ziuu" (zjezdzalni)...
no i wielkie ballomy :))
poza tym te wszystkie oznaki wiosny i slonce dawaly nam takiego powera,ze dzien wydawal sie dwa razy dluzszy...
MalaQ teraz jak tylko otwiera oczy chce biec na "ziu" :) najlepiej jeszcze z pelnym pampersem i w pizamie :) a co! :)












































Tuesday 15 March 2011

juz polowa marca...

tak jakos sie kulamy z dnia na dzien..
ja elegancko pociagajaca, zaprzyjazniona z kartonikiem chusteczek...Mala Q pelna energii jak zawsze, trenuje moje i tatusiowe nerwy...
jak pare tygodni pisalam o poczatku buntu dwulatka to chyba tak do konca nie bylam swiadoma co to jest..ale juz wiem :)
latwo nie jest :) bo Qoopka nie jest z tych co siedza cichutko i kontempluja puzzle
ona zawsze wie,ze cos chce choc czasem nie wie co..albo chce kilka rzeczy w tym samym momencie, a potem to juz sie tak nakreca,ze dobijamy do momentu "rycze i wyrzucam z siebie wszystkie emocje jak karabin maszynowy bo to jest moj sposob na odreagowanie..."

ja Matka Q mam teraz pole do popisu ...

a sama Qoopencja ...
mowi coraz wiecej
np "duda " (woda :)))
albo zarzadza "mama cita!" i wtedy juz wiem ze kolejne pol godziny dla pana Brzechwy i jego bajki o straganie..

zaczelysmy regularnie odwiedzac basen ...ile radosci!!
Mala ma usmiech od ucha do ucha na sama mysl,ze jedziemy na plywalnie..wdrapuje sie na murek i skacze sama do wody...szalenstwo!
ciesze sie bardzo bo ja sama wodny stworek jestem :)


pociag do szopingu w dziale obuwniczym pozostal do dzis ale obral konkretny dzial... plastic-fantastic :)
kazdy kalosz, i sandal w obciachowej plastikowej wersji zostaje obdarowany glosem zachwytu MalejQ...poza tym wszystko z wizerunkiem myszki Miki ma priorytet...jadac wozkiem sklepowym co rusz orientuje sie ,ze oprocz tego co ja do niego wrzucilam dysponuje jeszcze nadbagazem skarpetek, bodziakow, dlugopisow, ksiazeczek wszystkiego z mysza na pierwszym planie...
to sie nazywa fenomen! szczegolnie,ze bajke z mycha w tv Mala Q widziala moze z 3 razy...a miloscia zapalala niesamowita...
wiec gumiaki z mickey mouse :)) zostaly przymierzone na srodku supermarketu i przytulone do serca na zawsze :)))
milego srodka tygodnia! :)

Tuesday 8 March 2011

...

nie wiem, kiedy wreszcie uporamy sie z tymi zebami...
to jest jakas masakra...rozmawiajac z innymi mamami dochodze do wniosku,ze nasza Qoopeczka to jakis szcegolnie ciezki przypadek...
niech juz wyjda wreszcie bo ona sie wykonczy i ja rowniez...
noce nieprzespane, buzia malej opuchnieta, wyglada jak ksiezyc w pelni, 24h maruder... meksyk!
w ciagu dnia robimy wszystko zeby o tym zapomniec...
i biorac pod uwage,ze w naszym przypadku ruch jest dobry na wszystko pokonujemy kilometry kwadratowe parkow i placow zabaw, spedzamy godziny na softplay...
i teraz okupione w 30pak pieluch niezatapialnych bedziemy chodzic na basen...
stad tez wynika chwilowy spokoj u mnie na blogu..
wieczorem jak juz Qoopeczka zapada w blogi sen ja nie mam sily na nic..
byle do wiosny! bedzie lepiej...
ostatnie dni cudne...troche zimno ale piekne slonce...az Mala Q nie jest przyzwyczajona do takiej slonecznej aury w krainie deszczowcow wiec zostala obkupiona w swoje pierwsze okulary przeciwsloneczne....
matce uszy wiedly slyszac ciagle skomplenia jak to slonce razi szlachetne oczy panienki :))
no a pto fotostory z dziesiejszego przetargania matki przez corke po parku....nie bylo taryfy ulgowej skakanie po zjezdzalniach i linowych mostach dla przedzialu wiekowego 15 wzwyz zaliczone! to sie nazywa byc fit!
:) milego srodka tygodnia Wam zycze :)






























Tuesday 1 March 2011

czasami...

znajduje odpowiedzi na nurtujace mnie pytania, jakby "przyslane z gory"..
jakies mysli placza mi sie po glowie ,,, jakies watpliwosci i czekam na cos co wskaze mi droge, co podbuduje...cokolwiek
i wtedy to co wpadnie w rece dla kogos z boku nic nieznaczace dla mnie jest jakby przeslaniem,ktore daje nowa energie i pozwala sie usmiechnac zatrzymac sie i inaczej spojrzec na to co jest dookola...
fajnie tak...
potem chowam te male WIELKIE  cosie do pudla,zeby kiedys wrocic wspomnieniami do tych chwil...