znowu o stopkach bedzie... :)
a raczej o tym co na nich...
w zeszly weekend pogoda byla jak na wyspie ale tropikalnej...
gdzie bylo mozna Mala Q biegala na boso...ale po chodniku sie nie da i matka wyladowala z Mala Q na szopingu w celu zakupienia sandalkow vel czegos przewiewnego,zeby stopek w obuwiu nie zagotowac...
w odroznieniu od angielskich dzieci nasza panna cierpliwosci do zakupow nie wykazuje to tez i mamusia nie jest juz taka chetna na wycieczki po sklepach ale jak mus to mus
zapakowala Mala Q w auto i pojechaly...
weszly do sklepu z obuwiem od niemowlaka do starszaka...
tlum...
matka od razu by dala dyla....bo tylko na koncertach toleruje taka ilosc ludzi na m2
a tu na dodatek byl tlum mieszany dziadkowie sapiacy na sofach, rodzice goniacy pociechy, ekspedientki biegajace slalomem miedzy porozrzucanymi butami a placzacymi trzylatkami...i w tym wszystkim MY
matka zapuscila oko na polki i dluga macka wyciagnela jakies sandalki oczywiscie nie w tym rozmiarze...wiec czeka...czeka...az upoluje jakas mila pania co by podala bucik w odpowiednim rozmiarze na Qoopkowe kopytko...i tak sobie czekala az wreszcie na horyzoncie pojawila sie mila pani,ktora na matki pytanie rzucila : a numerek pani wziela???
Matce pociemnialo w oczach WTF? jaki numerek??? a co to poczta???
Paniusia wskazala automat co faktycznie wypluwa karteczki...nasza miala numer 67
matce rece opadly...okazalo sie,ze przed nami jakies 6 osob...
w miedzyczasie Mala Q nie baczac na powage sytuacji stwierdzila,ze najwyzszy czas cos przekasic i to nie chrupki ! i zaczela dobierac sie do maminych kurkow...
i tym sposobem z karteczka znalezlismy sie w bejbirumie gdzie nastapila pora na lunch..
MalaQ zadowolona..Matka Q z nadzieja,ze zdaza z karteczka...
no i d-pa nr 70 wlasnie zostal obsluzony...a nam automat wyplul kolejna karteczke tym razem 73
ale nic to!!!
zeby zacisniete czekamy...
w koncu nadeszla blogoslawiona godzina....number 73!!!
yes! yes! yes!
pani pyta co i jak, matka,ze sandalki....ze moze nie w takie co kapia rozem...moze jakis neutralny kolor...tu blysk zdziwienia w oczach ekspedientki....
ale nic...zniknela w magazynie...przyniosla 3 pary
paniusia ze zmeczona mina spojrzala w oczy Malej Q wziela jej stopke i..... Qoopka wlaczyla taka syrene...ze matce zwiedly uszy....
ale uprzejmie do pani....ze prosze moment poczekac,ze tylko sie uspokoimy i zaczniemy mierzyc..
a pani powiedziala OK po czym pozbierala sandalki i odniosla do magazynu zanim matka zdazyla wydusic z siebie cokolwiek....pozostalo tylko wyciagnac kolejna karteczke..
o nie!.... Matka wziela dziecie pod pache i SAYONARA!
w ten dzien Mala Q chodzila jeszcze boso....
11 comments:
hahahaha..... :-D moje współczucie jest ogromne, ale....no, nie mogę!! rozwaliłas mnie tą historią!! :)))
No tak to z dziećmi bywa... ja do tej pory wybieram im buciki sama, w domu mierzę stopę patyczkiem, potem w sklepie patyczek wkładam do buta - musi zostać 1 cm luzu, i jeśli pasuje, to biorę, upewniwszy się, że w razie czego mogę wymienić lub zwrócić. I to póki co działa :)
Trzymajcie się!
Kolejna spolna rzecz: nie moge zniesc rzeczy dla dziewczynek kapiacych rozem!!! Jak widze mlode panny, w wieku Sophie, ktore sa ubrane od stop do glow w roz a'la Katie Price to mna rzuca! No i oczywiscie do tego dochodzi wozek i torba do lunchu w tymze kolorze;))
Numerki?? W jakim to sklepie?? Nigdy sie z tym nie spotkalam. Ja kupuje Sophie buty tylko w Next, maja dobre ceny, wygodne buty, i wybor kolorow i stylow. Sophie jak wpada do dzialu butow w Next to wyciagnac jej nie moge, od razu siada na podlodze, sciaga buty i macha mi nozka przed nosem zebysmy zaczely przymierzac;)) Mam nadzieje ze nie wyrosnie wlasnie na taka Jordan, bo mamine wysilki pojda na nic;))
Ps.Sniliscie mi sie dzis, cala trojka;)
numerek w sklepie z butami? Do czego to doszlo, serio, ja bym sie na to nie pisala!
Kiedy ja przymierzalam synce sandalki wszystko ladowalo na ziemi i juz myslalam ze lato przechodzi w zimowych butach, ale na szczescie szybko zaakceptowal, choc i tak najlepiej jest na bosaka :)
Ty Mi kochana powiedz w jakim to sklepie bylo bo umieram z ciekawosci.Cztery lata w tym kraju buty dziecku kupuje i takiego cyrku nie mialam nigdy.
dla wszystkich zainteresowanych link sklepu http://www.charlesclinkard.co.uk/
sklep z numerkami jest w cribbs causway w bristolu jakby ktos mial ochote na wycieczke :)
Bubalah :)) chyba przerzuce sie na nexta ... mamy takie samo podejscie do rozu :) siostro Ty moja :)) hihi :)
what!!!!????!!!! no comments...
i thoght that thing with "tickets" is over...about 30 years ago...
or you were in city hall (becouse of this waitlist)?? do they sell there shoes???...
greetings from germany
mnh
hehehehe:)) Jak to swietnie opisałaś!
Numerki w sklepie z butami mnie powaliły!
Mówisz,ze tak ciężko znaleźć buty dla małej panienki, które nie są różowe? No racja, ze wsząd tylko ten róż. Też drażni mi oczy ;)
hahahhaha dobre tego jeszcze nie bylo :)
hahahahaha! dobra historia, usmialam sie lez :-) jak to nie lubisz rozu u Qoopencji?? tos ty zla matka jestes ;-))))
tja .... ja tez z rozem na opak ... no mam chlopa wiadomo , ale z niebieskim tez staram sie walczyc . Fakt zeby kupic cos Nie rozowego trzeba sie ostro nabiegac .
A w sklepie z numerkami tez przezylam szok po raz pierwszy . Polecam Clarksa kolo Ikei , tam zazwyczaj jest spojniej , mniej ludu ( w Mothercare - na tylach )
Pozdrawiamy
pipi
Post a Comment