na swieta mialam duzo planow...i na "miedzy swietami" tez...chcialam spotkac sie z Tymi,ktorych nie widzialam juz wieki...chcialam z Mala Q spedzic intensywnie czas...i...
najpierw cale swieta bylam chora...zuzywalam chusteczki w tempie karabinowym,,, churchlajac jak stary gruzlik...
potem MalaQ miala niezidentyfikowanego wirusa,ktory objawial sie wysoka goraczka przez kilka dni...
i tak czas nam minal szybko...w wiekszosci zabunkrowani w domu... bez szalenstw...
czas farb i ciastoliny, czas domina i zabawy w namiot,ktory tata zbudowal...
a jutro znow do pracy....
chyba przestane planowac...mimo,ze juz nowy rok...
bo zycie pokazuje,ze czesto wszystko toczy sie zupelnie inaczej niz moja reka nabazgrala w kalendarzu....
jeden chyba najfajniejszy wieczor...gdzie ja juz bylam w miare w formie a Mala Q przed atakiem wirusa...
spacer nocny ulicami naszego miasta...
cos dla MalejQ, ktora szaleje za kolorowymi swiatelkami i zabawa z cieniami.... i moze tak chodzic i chodzic na swych malych nozkach bez konca.... mamy w domu dlugodystansowe dziecko....gdybysmy jej nie zabrali chodzilaby pewnie do rana :D
7 comments:
ach te choróbska. Ale juz lepiej? :) zdrowi wszyscy?
:)
Usciski i zdrowka zasylam !!
Wiesz ze ja nigdy tak wieczorem nie chodzilam po miesicie ... musze nadrobic ...
Fakt ze z planowaniem czasem nie wychodzi ale wierze ze sie w koncu spotkamy !
Lubię ciemnonocne spacerowanie :) Szkoda że choroby pokrzyżowały plany...ale jak echo powtórzę za Tupi - ja też wierzę że się w koncu spotkamy! :)
Trzecia fota od końca - mistrzowska!
Piękne zdjęcia. Niesamowity klimat! Gratulacje!
Piekne macie miasto po zmroku :-)
Zdrowia, zdrowia!
Jak pięknie!:)
Post a Comment