wiem, wiem....
nie ma mnie tu z czesto...wybaczcie!
jak wyjezdzalam myslalam...tyyylllle czasu co ja bede robic ?
a juz za polmetkiem.
Czas biegnie jak szalony, ciagle mam wrazenie,ze klade sie spac i wstaje a dzien mija szybko jak za mrugnieciem powieki
nawiazujac do poprzedniego posta zakupy sie udaly chociaz powiem szczerze nie potrafie do konca wyluzowac...ciagle z tylu glowy mam swiadomosc dziecka i ciezko mi sie tego pozbyc,zerkam na zegarek czy to aby nie pora by wracac...wiem moze i glupie ale chyba niuleczalne :D
Mala Qoopka w swoim zywiole, ciagle jest ktos chetny do zabawy, wiec rozwija sie rownie szybko..taka ilosc bodzcow jednak niesamowicie wspomaga rozwoj dziecka
az sie boje jak ja jej to sama zapewnie potem jak juz wrocimy na swoje smieci... na pewno pojda w ruch wszystkie dzieciece kluby i zajecia...
lek przed ludzmi znacznie sie zmniejszyl,stala sie otwarta i bardziej towarzyska..zaczyna wiecej mowic, ma duze poczucie humoru ( z czego bardzo sie ciesze)
dalej muzykalnosc wiedzie prym...tym bardziej,ze grono podziwiaczy jest spore to i Mala Qoopka chetniej prezentuje swoje wdzieki i tanczy do wszystkiego co sie da :)
zeby nie bylo do tego potoku miodu doloze odrobine dziegciu..otoz mamy elegancki wstep do buntu dwulatka w wykonaniu Malej Q
gdy cos idzie nie tak jak Krolewna sobie zamierzyla nastepuje kilka opcji :
1. rzucanie sie na dywan w rozpaczy i czekanie na reakcje zainteresowanych zwykle z miernym skutkiemm
wtedy przechodzi do punktu 2
robi cos co jest zabronione np. odkrecanie pokretel od kuchenki elektrycznej...
badz.
delikatnie uderza sie np w blat i udajemy bol dodajac element choreografii typu masowanie glowy + placz :) w celu wzbudzenia litosci...
tak wiec czuje ewidentnie jak nam panna podrosla...
weszlismy teraz w wspanialy czas... juz ubralysmy choinke i nawet wspolnie z Mala Q robilysmy pierniczki...moze to dziwnie zabrzmi ale zawsze marzylam o tej chwili,ze bede z corka piec ciastka...myslalam,ze Mala Q jeszcze nie bedzie zainteresowana zbytnio taka forma aktywnisci..ale milo mnie rozczarowala , jednak zabawy z ciastolina przyniosly skutek i wycinanie pierniczkow stalo sie rownie ciekawym zajeciem...
teraz czeka nas intensywny tydzien przygotowan...w planach ciastka i ciasteczka lepienie tysiecy uszek ...pakowanie prezentow i wszystko to co kocham...
jedynie czekam aby Tata Q byl na czas, zaklinam wszystko ,zeby nie bylo problemu z pokonaniem tych 1500km...
i wtedy bedziemy juz wszyscy w komplecie :)
jeszcze do Was wpadne pozyczyc wszystkiego naj...a zaleglosci u Was na blogach bede odrabiac w styczniu...
no to lece piec ciacha ciao!