Friday 23 December 2011

Wednesday 21 December 2011

czas odpuszczania..

w pracy gdzies pomiedzy wszystkim spisuje na kartce dzien po dniu rzeczy do zrobienia...
i co rano strzalka przerzucam zadania na nastepny dzien...
duzo robie... na tyle ile pozwala czas z dnia po odkrojeniu czasu na prace i MalaQ
a i tak zostaje jakies 2 h i nie wiem za co mam sie zlapac..

w biurze juz na swiatecznie..wszedzie do biurek przyklejone choinki... i angielski wyscig na ilosc kartek swiatecznych na biurkach...
mnie cos w gardle drapie...oby nie teraz ! nie na swieta....
a tak wieczorowa pora migawki z weekendu piernikowego w naszej kuchni..

Saturday 10 December 2011

***

chce sie zatrzymac...poczuc zblizajace sie swieta
choinka juz ubrana... czerwone swiatelka biale gwiazdki...radosc w oczach dziecka..
pomagala wybierac choinke...sama zakladala bombki..swiadomie ...inaczej niz w zeszlym roku...wieksze emocje i wieksza radosc..

ciagle czeka na snieg...z jego braku na razie zrobila sobie sama...obracajac w drobny mak spory kawalek styropianu..
dla niej byl "prawie jak prawdziwy" i ta radosc w oczach .... niesamowita... dywan byl bialy zamiast niebieski dalabym jej ile by tylko zechciala...nawet jakbym miala odkurzac po tym do wielkanocy...

w takich chwilach zatrzymuje sie i widze ile trace tych malych radosci....
dobrze,ze sa swieta...ze mozna sie zatrzymac,,,i ze dziecko moze uzmyslowic,ze potrzeba czasem tak niewiele...

i chociaz siedze wieczorem i mysle jak tu naciagnac czas,,,by zrobic wszystko co zaplanowane... i,ze to jest prawie niemozliwe
ustalam priorytety...
bo po takim wieczorze jak dzis wazniejsze sa wspolne robienie mandarynkowych lampionow i kul z brokatem podpatrzonych u innych...
to jest plan na jutro...

nieumyte okna moga przeciez poczekac....

Monday 28 November 2011

kiedys...

wyzywalam,ze tak wczesnie te choinki i renifery...
a dzis... sie ciesze...
napawam sie oczekiwaniem na swieta
moze dlatego,ze przez prace tak malo mam czasu, na zycie rodzinne
probuje nadrabiac jak moge...ale doba ma tylko 24h i jeszcze trzeba spac od czasu do czasu...
czas mi ucieka....wracam z pracy jest juz ciemno...MalaQ wiesza sie na mnie probujac kazda swoja odrobina ciala poczuc i nacieszyc sie mama...
wiec jestem cala jej...
a jak przychodzi piatek to juz wie..ze wieczor rozpoczyna basen i jest to tylko preludium do 2 dni z mama i tata...
i wtedy cieszymy sie soba ...jemy muffinki i pijemy kaFFke :) jak mawia malaQ..
dla niej zawsze jest ekstra porcja spienionego mleka spijana znad mamusinej kawy...
jest siedzenie na lawce i "dyndanie nogami" i rozprawianie nad zima....nad golymi drzewami i dylematy jak renifer znajdzie droge do naszego domu...
jest tez fajna niedziela na angielskim /niemieckim swiatecznym markecie ...
jest zapach niemieckiej kielbasy...i orzechow w karmelu....sa muzykanci.... pierniki o przeroznych ksztaltach i ciuchcia wiozaca Mala Q pomiedzy choinkami.... i co z tego ,ze to dopiero listopad??
zawsze jest czas..... dla nas.. a jak jeszcze pachnie piernikami...to czego chciec wiecej???

Saturday 12 November 2011

cyckomnozenie....

na plywalni jestesmy co piatek....
i z przebieralni slychac glosne okrzyki Malej Qoopki na widok Matki wdziewajacej kostium kapielowy,
ktore na bank  sa slyszalne dla szerszej niekiedy rowniez polskojezycznej publicznosci
MalaQ: ooooo Mama Golas!
ooooo CYCY!!!!
raz dwa trzy!
liczy MalaQ
hmmm
trzy cycy!
(!)

Matka potem wymyka sie z przebieralni w nadziei,ze nikt nie bedzie liczyl ile ma dobytku ponad brzuchem


p.s
to mial byc wpis z zeszlego tygodnia
wczoraj byla podobna sytuacja tylko MalaQ doliczyla juz do czterech,,,
jeszcze troche i wyjdzie,ze Matka wpadla w rece jakiegos szalonego chirurga plastycznego :))) badz jest przypadkiem genetycznej anomalii lub tez zetkniecia z chmura z Czarnobyla...



milego weekendu!

Monday 7 November 2011

rozwiazanie i poniedzialkowe rozwazania

no tym razem bylo latwo :)
ketchup to prawidlowe rozwiazanie! ciekawe czy bez podpowiedzi byloby rownie latwo?
dzieki za komentarze  nastepnym razem bedzie mam nadzieje bardziej challenging jak mawiaja Anglicy...a co do nich...

dzis poniedzialek w biurze rozruch zaprawiony duza iloscia kofeiny a dla mnie dosyc dziwny
uradowana zakupami za 1 wyplate wlozylam nowe spodnie liczac,ze "przejdzie" myk z jeansami w biurze
z daleka nawet nie widac,ze to jeans od spodnie ...ciemno granatowe bez przecieran, super klasyczne waskie i niepozorne...dopasowane fakt ale rajstopy tez sa i nikt z tego powodu nie robi wielkiego halo
jednak "nie przeszlo"
zostalam wylowiona przy skanerze i pouczona,ze to stroj nieodpowiedni i mam sie poprawic(!)
chociaz poza wlasne biurko nie wychodze, z klientami sie nie widuje... generalne tylko komputer i ja ...myslalam,ze sie uda....i dupa....

health&safety....
czyli po polsku BHP tylko,ze na wyspach jest to prawie swietosc..
polega to na tym,ze jako pracownik, kazdy jest zobowiazany przestrzegac wszelkich regul
glownie wygladac jak PI& Sigma....jesli kto pamieta te dwa stworki :)
gogle,rekawiczki,zolta odblaskowa koszulka, buty z metalowymi noskami...spodnie...
kiedys juz wywod na ten temat poczynilam...
dzis spotkalo mnie co innego
po incydencie przy skanerze dopadl mnie email wyslany do calego budynku,ze "sierota" czyli ja bo to ja jestem wlascicielem auta o numerach blablabla ma przestawic auto bo kierowca czyli dalej ja nie dostosowal sie do panujacych regul firmowych.
myslicie,ze zaparkowalam w drodze przecipozarowej? na trawniku? w holu glownym ????
otoz nie
zaparkowalam jak cala reszta pracownikow na parkingu na zwyklym miejscu jakich tam jest tysiace...
tylko moje auto wyroznialo sie tym ,ze zaparkowane bylo nie tylem a przodem
ktos sie zapyta jaka roznica ????
otoz zostalam uswiadomiona,ze jak sie wyjezdza po pracy to mozna nieopatrznie wycofujac z miejsca parkingowego przejechac jakas pania sprzataczke..brykajaca po parkingu

ja pewnie jestem w tym 1% co wie do czego sluza lusterka
ktos powie,ze to jest ostroznosc...
dla mnie jest to pozbawianie ludzi poczucia odpowiedzialnosci za to co sie robi eleminujac kazde zagrozenie eliminujemy rowniez nasza czujnosc
dokad zmierzamy????

Sunday 6 November 2011

update+zagadka :)

Mama Q pracuje...
na jakis czas, na pelen etat, praca daleka od marzen, monotonna typu "office cubicle life"...
ale jest jak jest...szukam dalej i pracuje...
niestety ten cholerny system biurowy pozbywa mnie czasu z dzieckiem...bo 9-18
to praktycznie nie ma mnie w domu... ale nadrabiamy w weekendy...
Mala Q biega juz praktycznie bez pampersow.... o dziwo przyszlo to naturalnie bez jakis problemow
milosc do maszyn budowlanych rosnie...koparka,spychacz, betoniarka....to jest to!
czeka na snieg :))) bo snieg=choinka , choinka= prezenty ....
i nastal dla nas czas slowotoku.... mowi mowi mowi.... czasami sie gubie w polowie, ale to milo tak sluchac jak mowi do mnie choc niedawno nie mowila za duzo
odkad pracuje czuje wieksza potrzebe przytulania..dotyku.. tak ,ze czasami jak pewnie wszystkie matki nadchodzi taki moment poczucia winy,ze musze wyjsc do pracy..ale co zrobic
z drugiej strony powrot do pracy podniosl poczucie wartosci, zostawiajac ten domowy dres gdzies daleko i poczucie,ze trzeba rano wstac i doprowadzic sie do stanu uzywalnosci zgodnym z firmowym dress codem
i tak teraz toczy sie nasze zycie...
i znowu zagadka.,...
zeby nie byla tak trudna jak ostatnio to podpowiem.ze jest to rzecz do jedzenia :)))
co to jest CIAPUT ??
zaczerpniete z maloqoopkego slownika :))

Tuesday 25 October 2011

gatki szmatki

gadajacy kucyk Pony: mam piekne....wlosy ..
Mala Q: eeee nieeee bo nie umyte :)

Pony: Polecmy do zamku!
MalaQ : nidzie nie policis bo nie masz balona :)


poza tym...
dzis pierwszy dzien w pracy...na razie chwilowej dorywczej i daaaalekiej od pracy,ktora choc troche ociera sie o marzenia...
a Mala Q zniosla go dzielnie chyba juz gotowa na takie rozstania
a w ramach podarunku Mamusia po powrocie z roboty odkryla jak pieknie moze prezentowac sie kolorowe graffiti wykonane na bialej sofie w salonie pisakami
jak kto ma patent na sprawnie tego niech sie blagam z MAtka podzieli
ahoj!

Sunday 23 October 2011

cisza...:)

u nas roznie ...generalnie jak sinusoida...
mialysmy epizod chorobowy Malej Q w zeszly weekend....z wysoka goraczka, haftowana gesto posciela...i majaczeniem.... na drugi dzien cudowne ozdrowienie.... za to matka jak to matka zestresowala sie na maxa...
ale juz ok...
Mala Q biega zdrowa jak lania.... wbrew pogladom lalki dla dziewczynek autka dla chlopcow...Mala Q kocha koparki, dzwigi, walce...spychacze...caly ten asortyment Bobka Budowlanca...
i co??? i dobrze...niech sie bawi tym co lubi... pewnie jeszcze przyjedzie czas kiedy bede przeklinac hanne montane i barbie :)))
poza tym zaskakuje nas codziennie..nie tylko tym,ze liczy namietnie do 10 i zna kolory komentujac jaki kolor ma kazda brama garazowa,ktora mijamy...
nie tym....
tym jak ciekawy sposob myslenia, kojarzenia maja dzieci...
tydzien temu po wnikliwej ciekawosci nad roznica miedzy dziewczynkami a chlopcami zaspokojonej przez maminy wywod na temat co dziewczynki maja w majtkach a co chlopcy :)....dzis temat wrocil z podwojna sila...
tak zupelnie bez konkretnej zapowiedzi...uslyszalam dzis...
"mamooooo wiesz...ja to jestem faaajna cipka " :))))
i juz!
milego tygodnia Waz zycze :)

Sunday 9 October 2011

Chipping Sodbury Food festival


fajna sobota za nami...
3xQ (corka,mama i babcia) wybraly sie do pobliskiego miasteczka na doroczny festiwal jedzenia :)
jak zwykle zasmakowalysmy w lokalnych serach (szczegolnie sery w o pieknych ksztalach serca i liscia wzbudzily nasz podziw),
byly chutney'e o wspanialych smakach grillowanego ananasa i limonki i dzemach...
byly oliwki i wypalajace jezyk sosy chilli... :)
lubimy tak spedzac czas..bo musze przyznac,ze Anglia ma w sobie to cos jesli chodzi o takie wydarzenia..
nawet male miasteczka maja swoich lokalnych producentow,ktorzy maja pasje tworzenia..pozwalaja probowac nawet dwulatkom, kazdego traktujac jako rownouprawnionego klienta...
poza tym cieszylysmy oko roznymi home-made-owymi bibelotami do domu...
a to dopiero byla polowa fajnej soboty cdn :)









Wednesday 5 October 2011

sentymentalnie...

za nami wspanialy epizod letni w pazdzierniku... prawie 28 stopni...a dzis znow leje...i ten deszcz juz pewnie z nami zostanie jakis czas...
przez ostatnie 2 tyg MalaQ jak balsam na nasza dusze....bezkonfliktowa osobka , uwielbiajaca mleko i wedzonego lososia... skupiona na malowaniu farbami niczym mlody Picasso...siedzaca na swojej doroslej klapie w kaczuszki i robiaca "To"  jak "duzia cicinka " (dziewczynka)...
zjezdzajaca bez zawahania z 6 metrowej zjezdzalni , smigajaca na swojej "lalance" z wiatrem we wlosach...
chce zapamietac te chwile jak najdluzej...bo wciaz mam wrazenie,ze zanim sie obejrze ona bedzie juz taka dorosla...

Tuesday 27 September 2011

i odpowiedz :)

hulajnoga :)))))
mysle,ze nawet Pan Miodek by tego nie wykombinowal :)

ale chyle czola za wszystkie pomysly :)
dzieki za komentarze
a ponizej Mala Q na swojej ukochanej lalance :)


trudna zagadka :)

jak wiadomo, umiejetnosci jezykowe dwulatka sa nieograniczone...
kto zgadnie co to jest ...
LALANKA :)
ulubiona rzecz Malej Qoopki
rozwiazanie zagadki dzis poznym wieczorem :)

Sunday 25 September 2011

:)

aaa dobry humor mam...tak wieczorno niedzielnie..
choc jutro czeka mnie stresujaca rozmowa...
to dzis swietuje 1 w pelni przespana noc malej Qoopki
i 2 kupy w nocniku hahahaha....
gowniana sprawa a ile radosci no nie :) to tylko rodzice maluchow wiedza ile sie mozna cieszyc z majaczacej wizji pozbycia sie pampersow na dobre :)

a dzis trafilam na taka reklame i usmialam sie jak norka....
czego i Wam nie moge odmowic :)

Thursday 22 September 2011

pomalujmy jesien....

juz jesien...
uwielbiam.. ta pora roku jest dla mnie najwspanialsza...naladowana letnim sloncem potrafie cieszyc sie nawet z deszczu...
pamietam jak rok temu czekalam,az MalaQ bedzie mogla wreszcie poczuc liscie pod stopami...
teraz juz tak dorosla,ze codziennie mam wrazenie,ze jest wieksza, bardziej rezolutna i rozgadana...

MalaQ :Mamo....
Ja: tak?
MalaQ: wiesz...ja to faaaajna jestem !
:))))))))

rozbraja mnie...mam nadzieje,ze tak dobre samopoczucie i wysokie poczucie wlasnej wartosci pozostanie z nia na zawsze...

znosimy do domu tony kasztanow...lisci i robimy stemple na kartkach..
malowanie to ulubione zajecie Malej Q
po mamusi zapewne...
wiec malujemy ile wlezie







































nie tylko na papierze.. rowniez siebie
bo kobiecy demon odezwal sie juz dawno w Malej Q...
i mamusine szminki weszly do obiegu juz jakis czas temu
i matka mimo,ze sie pilnuje jej dobytek kosmetyczny czesto bywa rozparcelowany bez matczynej zgody
zanim sie obejrze...uslysze zapewne : "mamusiu zobacz jaki mam fajny tatuaz...."
jak na razie na swoje usprawiedliwienie Mala Q mowi:

Mamuniu daj malu-malu....dzicinki musiom byc ladne ...

co prawda to prawda :D



Monday 12 September 2011

jaka to melodia??

tinkl tinkl lite tar
hal lalala  ju ar
ap ap ap lor so haj
laj e daman ine aj.....

a ponizej lans w czapeczce wydzierganej przez Babunie :)

Tuesday 6 September 2011

rozmowy nad nocnikiem

Mama do corki po kolejnych zasikanych spodniach:
Jestes duza dziewczynka czy mala??

MalaQoopka : duzia!

Mama: No wlasnie...a duze dziewczynki gdzie robia siusiu???

Mala Q: w ksiaki!!!!   (czyt.krzaki )


:)))

Wednesday 24 August 2011

bez komentarza :)

Matka widzi skupiona Latorosl z pisakiem w dloni rysujaca cos na kartce...
Matka:  Co rysujesz Skarbie?

Mala Q : Babole.....

:)))))))))))))))))

Sunday 21 August 2011

niedziela

czuje juz w powietrzu jesien .... poranki juz chlodniejsze...chociaz dzis dzien pokazal,ze lato jeszcze probuje zatrzymac sie na chwile...
i tak jak lubie...slonce i wiatr...
malaQ biegajaca boso...spacery nad kanalem...i mrozona kawa karmelowa...
jeden dzien...i naladowalam bateryjki na kolejny tydzien...oby przyniosl jakies dobre nowiny...

source

Monday 15 August 2011

day by day...

tyle sie dzieje...i nie dzieje sie nic...
na nowym...juz sporo zrobione jeszcze zostalo mi pomalowanie sciany w salonie na zielono...moze mnie to napelni spokojem...oby
bo szukam pracy i nic....
jest taki przestoj na rynku,ze mnie to az zdumiewa
odkad mieszkam w uk, to chyba nie bylo az tak zle...
kolezanka z mojego biura po zwolnieniu od stycznia szuka pracy
czekam i czekam...wysylam setki aplikacji
moze mi inna droga pisana jest? zostane fotografem, kosmetyczka albo sekretarka...
kto wie...
obojetnie co, oby sie cos ruszylo bo !

za to Mala Q dojrzewa....
od 11 sierpnia nie jest juz ssakiem ...
przyszlo to naturalnie..tak jak chcialam....
zasypiamy teraz opowiadajac w nieskonczonosc bajki o kocie i balonach...moja wyobraznia ma co robic :)

moze to w mojej glowie...ale mam wrazenie,ze przez to wydoroslala jest taka troche inna...
poza tym..jak to ona pelnia usmiechu...teraz z dodatkiem fajnych tesktow
czasem siedzimy w skupieniu,ktos cos powie a  ...a Mala Q wypali " Ale afela!" {l=r]
pokladamy sie wtedy ze smiechu...

fajne jest tez kolekcjonowanie takich dzieciecych slowek i kombinowanie co moga znaczyc
kiedy dziecko mowi, ze wyrazem na twarzy " no co ty matka nie wiesz???"
a matka z mina niewyrazna stara sie pogonic panow w sztafecie neuronow ( pamietacie "Bylo sobie zycie" ? :) uwielbialam ta bajke :) ...czasem sie wtedy czuje, ze ci moi biegacze w sztafecie potykaja sie o wlasne brody :)))

i tak mija dzien za dniem...

na deser Mala Q pokazuje jak sie "lobi banana " :)))

wiec...SMILE!!!



Thursday 11 August 2011

Sunday 24 July 2011

back to reality :)

kartony, kartony, kartony...tak teraz chwilowo wyglada nasze zycie...
dobrze,ze mielismy zastrzyk energii w Polsce bo teraz matka ma przynajmniej na czym "jechac" bo przedtem to rezerwy miala marne...
ale wiecie jak jest czlowiek wraca do rzeczywistosci i jakby te wakacje wydaja sie niesamowicie odlegle
a bylo fajnie...objadlam sie jak bak....byly i czeresnie i lody i polskie paczki i zimne karmi...
Malej Q najwiecej sluzyla obecnosc bliskich...
rozgadala sie ...stala sie dusza towarzystwa skupiajac na sobie uwage wszystkich...
poza tym ...upewniam sie,ze nasza MalaQ to z tych urwisowych bedzie co to biega po drzewach i sypie piachem na odleglosc...charakterek to ma nieprzecietny.... po tatusiu chyba bo mamusia to przy tym ocean spokoju jest... :))

jednej niedzieli zrobila mi niespodzianke... wywleka mnie z lozka mowi MAMA siusiu! no to hop! matka podstawia Latorsli pod pupe nocnik z kaczka co to gra melodyjke jak sie do niego nasika....(dziadkowie kupili w nadziei,ze Polska natchnie wnusie do porzucenia pieluch)...

i co??? i Matka nie wierzy wlasnym oczom i uszom!
melodyjka gra!  i to nie raz...bo Dziecieciu tak sie spodobalo,ze pod rzad 4 razy melodyjka zaswiergolila ...
Matka dumna jak paw! prawie wszystkim zyjacym czlonkom rodziny oznajmila ten fakt! ze oto dziecko z wlasnej nieprzymuszonej woli zalatwia sie tam gdzie trzeba ???
myslicie,ze to taki happy end jest???
nic bardziej mylnego jeszcze tego samego dnia Mala Qoopka wyczaila,ze wystarczy dwoma paluszkami polaczyc diody w nocniku,ze muzyczka grala...wiec pupy juz wypinac nie musi :))))))))))))))))))

w Polsce Mala Q zakochala sie ...w "ciuci"....
ciuc(h)cia wiozla nas na wycieczke do zoo i to dopiero byl wypas!
wiatr we wlosach....bo ciuchcia otwarta...pan konduktor z malym pomocnikiem w wieku MalejQ...
w zoo znowu sie Matka zdziwila bo pierworodnej nie spodobaly sie jakies tam ladne ptaszki....czy inne ladne zwierzaki....otoz nie mozna jej bylo wyciagnac ba! trzeba ja bylo na koncu wynosic z tzw "Domu zwierzat zyjacych w polmroku"... atrakcja polegala na tym,ze czlowiek wchodzi i najpierw potrzebuje 10 minut na akomodacje....zeby nie zadeptac innych ogladajacych potem jak sie wreszcie doczolga to szyb to ledwo widzi,ze cos biega, skacze, ochoczo podskakuje na 1 nodze(!) i generalnie jak czlowiek chce wiedziec co to to moze najwyzej przeczytac na tablicze  z mikroskopijna lampka...
Najwyrazniej corka przyszla BatGirl :)) ma lepszy wzrok niz matka zauwazajac gdzie sie co porusza :)

hitem calego wyjazdu byly Lule (lody),na ktore nikt specjalnie nie musial namawiac ani matki ani corki....
my to mamy we krwi :))) lodozercy! :)

posilajac sie kolejnym "lulem" wieczorowa pora nabieram sil na jutrzejszy kolejny rozpakowywania kartonow....
3majcie kciuki

Qdwie

















































































































Tuesday 12 July 2011

jestesmy!

juz w domu..bylo wspaniale...sprobuje juz niedlugo skrobnac mini relacje... zawalona kartonami  i jedna noga w nowym domu wiec latwo nie bedzie... ale jakos dam rade :) cierpliwosci i niech moc bedzie z Wami :)))
qoopki2

Wednesday 22 June 2011

off we go!

walizy spakowane, klapki sa! nawet bikini tak na wszelki wypadek bo prawdopodobienstwo,ze zaloze je w UK jest teraz niewielkie, jedynie chyba pod polar :)))
wracamy niedlugo :) chociaz pewnie skrobne cos z ojczyzny objedzona jak bak polskimi czeresniami :)
Mala Q ma nawet walizeczke na kolkach z mycha miki :) bedzie sie lansowac na lotnisku a co! :)))
adios!

Sunday 19 June 2011

wind of...

change :)

czekaja nas zmiany duze i male...takie,ktorch obawiam sie i takich ktorych nieuchronnosc jest dla mnie oczywista...
najpierw lecimy do Polski i to juz w ten czwartek, spontanicznie licze, znow na oddech, na piekna letnia pogode,ktorej tu nie uswiadczam..moze wreszcie porzuce swoj polar i wyjme japonki!... licze, na smak polskich czeresni, truskawek i koperku :) to zawsze kojarzy mi sie z dziecinstwem..
lecimy 2 dziewczyny ...wracamy w 3
tesciowa oficjalnie bedzie z nami pomieszkiwac,zebym mogla wrocic do pracy... na razie to dla nas najlepsza opcja
no i na dodatek przeprowadzamy sie ...8 raz.... bedzie sie dzialo!
czuje sie jak weteran przeprowadzkowy ...
trzymam kciuki, zeby wszystkie zmiany byly tylko na lepsze :)

Friday 10 June 2011

...

ostatnio eksplorujemy miasto...
mimo pogody, ktora nijak ma sie do tego co powinno byc za oknem o tej porze roku...
bo u nas po angielsku...sciana deszczu i 16 stopni to norma..
przy niewielkich przeblyskach slonca,ktore napawaja radoscia wszystkich wyspiarzy...
Angielki nawet w styczniu przy -5 a swiecacym sloncu wkladaja japonki na gole stopy..kiedys mnie to szokowalo...teraz juz mnie nic nie dziwi...
specyficzne podejscie do slonca jest zrozumiale i wyglada  mniej wiecej tak jak w reklamie... :) ktora tak wspaniale oddaje angielska mentalnosc!! zawsze sie usmiecham jak ja widze :)) kliknijcie jak macie ochote na troche usmiechu :))))



wracajac do tematu...
zwiedzilismy z Mala Q muzeum...rewelacja...zupelnie nie to co pamietam z lat dzieciecych...czyli zapach pasty do froterowania podlog, filcowe bambosze i straszne panie pilnujace,zeby nie dotykac eksponatow..
teraz jest inaczej...dzieciaki dotykaja,sprawdzaja...sluchaja...
mozna dinozaura polaskotac, posluchac jak ryczy, pobawic sie gumowymi miniaturami....wziac kolorowanki do domu....super sprawa...nawet rodzice swietnie sie bawia :)
jeszcze tam wrocimy...

i zoo
zwierzaki to jest to co Mala Q lubi najbardziej... a jak szczegolnie te co plywaja w dudzie (wodzie :) i te co jedza z reki..
ptaki i wodne stworzenia to jej ulubiency ...a fakt,ze egzotyczne papugi mozna karmic z reki...to juz prawdziwa furora..

a ja pamietam jak Panstwo Gucwinscy prawie wyprosili moja klase z zoo we Wroclawiu jak kolegom wpadlo do glowy karmienie malp princessa :)) gdyby ktos wpadl na pomysl juz wtedy kontrolowanego karmienia np bananami :))) wszystko byloby ok i jaka frajda dla dzieciakow ...


zoo dostarczylo nam  sporo wrazen bylo duzo zwierzakow malych i duzych no i mozna sie taplac do woli w fontannach....
Matka wie,ze w torbie oprocz pampersow i calego ekwipunku zawsze musi miec zestaw ubran na zmiane, bo Mala Q jak golden retirever zadnej wodzie nie przepusci czy to kaluza czy okoliczny stawek... :))


milego weekendu!


Wednesday 1 June 2011

:)

jak bylam mala....bardzo czekalam na ten dzien...
pamietam jak dzis...byly targi ksiazki z rodzicami, wata cukrowa :)  lemoniada z woreczka i ja  z mokra koszulka bo rurka jakos zawsze wymykala mi sie bokiem :)
bylo cieplo przeciez to czerwiec.... sandalki i biale skarpetki.... jakis drobiazg od rodzicow...w szkole tylko przyjemnosci .... az sie usmiecham jak to pisze...

dzis cieplo u nas nie bylo ....16 stopni wiec bez golych stop...
byly za to balony :)
duzo skakania na lozku, turlania sie z mama po podlodze...
stacjonowanie w namiocie w ogrodzie i czolganie sie  przez materialowa rure...
hmmm dzien jak codzien ...bo w sumie...takie akrobacje sa  nas codziennie ...
no  i wachanie lawendy....bo to u nas ostatnio hit...
Mama niuch niuch! wola MalaQ i ja po raz tysieczny musze zaciagac sie aromatem liliowych kwiatow... :)
najlepsze co mozna ofiarowac dziecku to czas tylko i wylacznie dla niego....

chwilo trwaj....
ja ciagle czuje sie dzieckiem a Wy?


Sunday 29 May 2011

:)

duzo sie dzieje, Mala Q szaleje i powoli rozgaduje sie (nareszcie! )...codziennie wzbogacajac slownik o nowe slowa lub nowe twory slowopodobne, ktore tylko mama i tata znaja i tlumacza otoczeniu..
mysle,ze w naszym przypadku fakt,ze w domu mowimy po polsku a dookola slyszy inny jezyk, troche rowniez spowalnia caly proces..
za to mamy ostatnio w uzyciu slowa angielskie z koncowka polska
i tak slyszymy:
"o mamo patrz! dwa bole" ( czyli dwie pilki ("ball" x2 ) :)))

poza tym dwa ostatnie dni przeszly jak piorun.... jak prawdziwy hardcorowy survival dla rodzicow...
ktos podmienil nam dziecko na model z:
wybiorczym sluchem...czyli dociera tylko to co chce maly czlowiek
slowo "nie" wyzwala albo reakcje obojetna albo wysoko okazane niezadowolenie (ryk,krzyk itd) ,ze duzy czlowiek sprzeciwia sie malemu czlowiekowi...
itd
plus chyba ida ostatnie 4 zeby....jak juz wreszcie bedzie cala klawiatura matka sie normalnie ze szczescia nakryje nogami....

zaliczylismy nawet bilans dwulatka....
pani przyszla...rzucila okiem na dziecko...zwazyla....ooooo sporo...:)
ale wysoka tez...wiec proporcjonalnie...chociaz slizgamy sie po gornej kresce siatki centylowej jak zwykle :)
spytala czy aby ruch dziecku zapewniamy i czy w rodzinie sa przypadki otylosci monstrualnej haha :)
po czym uspokojona poszla :)

juz wiem...Mala Q bedzie typem lazacym po drzewach i jezdzacym rowerem po kraweznikach juz to wiem...
ale przy tym mamy tez ksiezniczke,ktora czasem dostaje histerii z powodu rozpackanego groszku na koszulce :))) prawdziwa kobieta o wielu obliczach :)



najbardziej jednak sie cieszymy,ze powoli zanika jej wstret do ludzi...
usmiecha sie nawet....zaczepia i macha !
sama w to nie moge uwierzyc... powoli odczepia sie od maminej spodnicy...

a tak poza tym szykuja sie u nas zmiany, zmiany zmiany...

ale o tym....kiedy indziej :))


p.s.

brzuch mi NIE rosnie prosze nie insynuowac :)


na deser Panna Qoopka w wersju APUPU!!! literki "K uparcie nie wymawiamy :)



Thursday 19 May 2011

let's get loud! :)

Mala Qoopka wdala sie w Duza Qoopke..
oczyma wyobrazni juz widze siebie i corke nastolatke obie..skaczace na koncercie rockowym lub spiewajace na cale gardla w samochodzie na czerwonym swietle...
poza miloscia Malej do AC/DC,zeby nie stracila swojego dziecinstwa walkujemy rowniez plyty z delikatniejszymi rytmami :) plyte z tzw "nursery rhymes"
matka i corka spiewa...matka trzyma kierownice , corka dodaje uklad choreograficzny... do Mam Talent jeszcze nam daleko... ale ... :)


fajnie sie tak spiewa w duecie...
do tej pory to gardlo matki dawalo upust w pojedynke a teraz mam godnego nastepce...

i tak sobie mkniemy po miescie... a w uszach brzmi : " I am a music (WO)man...." :)

Saturday 14 May 2011

......

bywa zmeczenie....kiedy jest sie z dzieckiem 24/7.... juz nawet fakt pobytu tesciowej,ktora dala troche wytchnienia zaciera sie mgliscie...ale takie chwile jak ostatnio daja mi mega powera...
kiedy Mala Q przegladajac sie  moich oczach dostrzega swoje odbicie krzyczac do mnie i machajac do "siebie"
o mamo!!! tu jestem:))

JAKZE WYMOWNE....
juz od dwoch lat na zycie patrzymy przez jej pryzmat...

a za jej rozesmiane oczy moglabym skoczyc w przepasc....


Saturday 7 May 2011

migawki....

nie mam ostatnio glowy do wpisow...
tyle sie dzialo i dzieje, ze gonitwa mysli nie pozwala mi nawet ubierac w slowa ostatnich wydarzen...
Tesciowa Q wyjechala dzis po 3 tyg pobycie, gdzie ja rozleniwilam sie troszke majac chwile na oddech od malych stopek...
minely swieta jakos niepostrzezenie....nie wliczajac kontuzji Malej Q na placu zabaw, po ktorej wygladala jak Rambo po ostatniej walce...
slady powoli zanikaja bedac jak zawsze moimi realnymi wyrzutami sumienia,ze matka nie byla szybsza niz wiatr i nie zlapala corki lecacej na spotkanie z chodnikiem...
Babcia Q zostala obwieziona po okolicy, zeby "liznela" troche wyspy...
a my z nia zwiedzilismy np Gloucester, do ktorego do tej pory turystycznie bylo jakos nie po drodze... katedra, gdzie krecono sceny z Harrego Pottera...
szykowalam sie na katedre giganta....zastalam duza budowle, z ciekawymi wnetrzami ale bez szalu....Malej Q najbardziej spodobaly sie kolorowe swiatla witrazy tanczace na posadzce....gonila je ku uciesze widzow :)

minal royal wedding....ciekawe doswiadczenie z punktu widzenia emigranta.... ale jakos szal na zakup stringow z flaga brytyjska mnie ominal :)))

a tak poza tym...pogoda na rozpieszczala, az tesciowa ubrana po zeby i przygotowana na typowa angielska szaruge milo sie rozczarowala....

milego weekendu zycze i zostawiam Was z fotami katedry w Gloucester....