Wednesday 11 August 2010

jestesmy :)

szybko sie konczy to co mile...
z reszta tydzien to za malo...dopiero sie zaczyna a juz sie konczy...
pogoda daleka od wymarzonej.... byly dni, ze woda lala sie strumieniem ...
Matka chyba pogode z wyspy wlecze za soba nawet na wakacje...
w sumie naliczyc mozna 1 dzien 100% plazowej pogody ...
Mala Q propagatorka pustelicznego zycia przeszla przyspieszony kurs zycia w spoleczenstwie...
same nowe doznania i emocje...
przewidywania rodzicow nie zawsze sprawdzaly sie w rzeczywistosci...
na piasek i fale poczatkowa reakcja byla odwrotna .... piasek byl "dziwnej konsystencji" i nie dawal oparcia tak jak normalna ziemia.....wiec wzbudzal  spora niechec nasze Qoopkowej krolewny :)
dopiero pomysl Tatusia z kaloszami spowodowal ,ze Mala Q przelamala sie i potem to juz z gorki....zapalala miloscia do wody i nawet w niepogode Matka targala 3 pary spodenek na zmiane bo Mala Q nie przejmowala sie temperatura wody...gnala do fal po czym w nie siadala... :)
po tygodniu rowniez juz bardziej tolerowala ilosc ludzi dookola i fakt,ze co chwile ktos do niej zagadywal...poczatkowo byl ryk, potem mina i zakrywanie raczkami twarzy na koncu wstapila w nia wieksza sila i zaczynala powoli sie przyzwyczajac...ale generalnie nie jest to typ otwarty co to zapomina o rodzicach i gna przed siebie...
Matka odpoczela, bo to babcie biegaly z Mala Q i pokonywaly kilometry schodow gora-dol....
jeszcze na dodatek Tatus zafundowal Mamusi 2 masaze wiec lezala sobie i oklepywali ja goracymi kamieniami i stemplami...Boszzz jaka przyjemnosc! Matki powinny miec 100% dofinansowanie od panstwa na taka forme relaksu jako podzieka za wychowywanie nowego pokolenia...
Czeresni Matka nie zjadla...bo nie ma ;( a to pech....
za to raczyla sie goframi i spijala latte......
w drodze powrotnej byl Berlin...ale o tym nastepnym razem.....



























































































13 comments:

Delie said...

Jakie piękne zdjęcia!:) To czarno-białe pierwsze cudne.
A z pustelniczego trybu życia się wyrasta, mój mały eks-putelnik jest najlepszym przykładem:)))

Anik said...

...jak ja się cieszę że już wróciłaś!! :-*
Więcej takich pięknych fot proszę!!! :)

Monika @ Our Homemade Home said...

Fajnie, sliczne zdjecia. Rok temu Berlin bardzo mile mnie zaskoczyl. Mam nadzieje, ze Ciebie tez:)
Pozdrawiam cieplutko:)

Aśka said...

Ale piekne fotki!!!!!!!!! Twoja coreczka mnie oczarowala... Pozdarwiam

Anonymous said...

No to chociaz dla tych masazy warto bylo jechac :)
Dobrze ze u nas pogoda wciaz letnia :)

Anonymous said...

Zdjecia cudne ....jak zreszta zawsze !
Proponuje wspolny protest w centum miasta za tymi masażami , masz juz dwie czlonkinie jak cos ;)
A Berlin ... ach ....czekam na relacje :))
Pipi

iis111 said...

jestescie piekne:)

ECH said...

zdjęcie piękne!!! ale mało :( no ale wreszcie Matke zobaczyłam :)))

Dor said...

Tu wodorka ;-) Ależ ja się cieszę, że już wróciłyście ;-D

Qoopka said...

Delie no mam nadzieje,ze sie z tego wyrasta :)
Anik :))
Monin Berlin niestety tylko 1 miejsce tym razem ale bylo fajnie
Aska witaj :))) coreczka dziekuje :)
Hundred oj tak masaz do dzis wspominam...
Pipi :) haha jestem za protestem!
IIS :)))
Ech bedzie wiecej fot :) a matka za bardzo fotogeniczna nie jest i zwykle po drugiej stronie obiektywu :)
Wodorka calus ogromniasty!

Anonymous said...

piękne ostatnie zdjęcie, piękne...
damalek

Mamsan said...

Cudne zdjecia, sama nie wiem ktore najladniejsze... :-) M

Majana said...

Jakie piękne zdjęcia! Cudowne wakacje i pięknie sfotografowane:)
Pozdrowionka:0