Tuesday 27 July 2010

dawno temu na wakacjach...

Matka tak sobie pcha wozek z Mala Q i wspomina.....swoje wakacje jak byla mala...
i mysli,ze Mala Q to ma farta morze zobaczy juz jako 16 miesieczne dziecko....
Matka,zyla w innych czasach....morze ujrzala jako 7 letnie dziecko dopiero kiedy rodzina 1 raz wyjechala na prawdziwe wczasy....ale wiadomo,ze kazdy mial inaczej...ale u nas w blokowiskach bylo podobnie...
na wakacje jezdzilo sie "do babci"....
i tak sobie matka mysli,ze wtedy w mentalnosci 80% dzieci miastowych oznaczalo,ze jedzie sie na wies...
co najmniej jakby babcie tylko i wylacznie okupowaly tereny podmiejskie :)
wiadomo,ze to mijalo sie z prawda...ale Qoopki Babcia zdecydowanie na wsi mieszkala i to na poludniu...gdzie plasko nie bylo i do dzis nie jest....gdzie chodzi sie "na pole" a nie "na dwor"...
gdzie ziemia pachnie inaczej i ludzie sa inni....
Matka jako mala dziewczynka z utesknieniem czekala, na ten dzien kiedy rodzina pakowala walizki i 3 pociagami z przesiadkami w Krakowie i Tarnowie...ladowala u Babci...i Dziadka
to byly czasy....
Qoopka budzila sie innym rytmem...wstawala skoro swit...bo juz caly dom dawno byl "na nogach"
jadla swiezo upieczony chleb i twarog wycisniety z pieluchy...luskala bob i wybierala kurom jaja spod ogonow...:)
zagoniona z bankami po mleko do ciotki niewprawiona przynosila tylko pol bo reszte rozchlapala po drodze...
usilnie probowala reszcie miejscowego kuzynostwa  pokazac,ze fakt ,ze chociaz Qoopka z miasta jest
to jak najbardziej normalna jest, nie zadziera nosa i bedzie biegac boso po swiezo scietym polu pszenicy udajac,ze nie czuje wbijajacych sie sterczacych kikutow w stopy auc! :)
pamieta smak lodow w lodziarni i oranzady ze sklepu Spolem,ktora przynosil Dziadek...
kapiele w rzece, ogniska i wieczorne komary... :)
tak bylo radosnie...serdecznie rodzinnie... te wspomnienia pozostana w niej na zawsze....

6 comments:

Delie said...

Jak przyjemnie się to czytało. Wróciły wspomnienia...

Anik said...

ach...wspomnienia mam podobne... :)
I marzę o takich wakacjach dla Glusia....za miesiąc jedziemy do Babci!! :))
Ściskamy!

bubalah said...

Mi tez sie milutko zrobilo po przeczytaniu...
Ja tez mam cudne wspomnienia wakacyjne, moje babcie obie w miescie mieszkaly jak bylam mala, ale jedna z nich co roku, przez bitych 30 lat(badz i wiecej) jezdzila nad jezioro. Dlatego ja taka "wodna" dusza jestem, albo morze sopockie albo jezioro kaszubskie. Dla mnie nie ma nic bardziej kojacego niz dzwiek wody, fal, szum kaczek o poranku i labedzi, ktore sie budza...
Swiezo zlowione ryby prosto na grill, mleko swieze od gospodarza, prosto od krowy, jagody pachnace, poniewaz babcia wstala o 4 rano i przyniosla cale ich wiadro,itp. Och,ale sie rozmazylam... I znow mi sie chce gdzies pojechac...
I tak sobie wlasnie mysle, ze nasze dzieci raczej beda zaznawac takich "szybkich" wakacji, tydzien u babci (ktora sie widzi raz/dwa razy do roku), albo wakacje typu all inclusive, bo rodzice zmeczeni praca i chca wyjechac w wygodne, sloneczne miejsce gdzie wszyscy robia dla nich wszystko. Ale w tym szalenczym tempie zycia i tak chce jak najbardziej pokazac Sophie ze da sie zyc spokojnie i ze mozna jeszcze jesc swieze jagody i pic mleko od krowy gdzies nad polskim jeziorkiem;)
A kiedy dokladnie wybywacie nad polskie morze?

Majana said...

Jak pięknie napisałaś.
Śliczne wspomnienia:)

Uściski:*

iis111 said...

masz racje... to dopiero byly czasy... :)

dziwobaba said...

A ja, wyobraź sobie Qoopka, odwrotnie - wyjeżdżałam z odludzia na wakacje do babci do miasta. Mieszkaliśmy w lesie, dosłownie, bo w gajówce. Biały ser z pieluchy (robiony z mleka, które przynosiła dziewczyna ze wsi) mieliśmy na co dzień w domu. Mieliśmy też gęsi, stado psów, jeża Franka i gawrona Karola. Wszystko w domu. Bo rodzice takie naiwne, romantyczne dusze - kontaktu z przyrodą im się zachciało, a przeszło dopiero w okolicach moich 10 urodzin.
Dlatego chętnie jeździłam na wakacje do jednej babci - do niedużego podlaskiego miasteczka, bo miałam tam koleżanki (w lesie koleżanek za wiele nie uświadczysz) i do drugiej babci "do Warszawy" (w rzeczywistości pod Warszawę, ale to wtedy nie miało dużego znaczenia). No i ta druga babcia zabierała mnie co roku na wakacje nad morze. Pierwszy raz chyba jak byłam niewiele starsza od Dziubelli. Całe wybrzeże z nią zwiedziłam. Fajnie było z tymi babciami.
A jutro jedziemy na kilka dni do dziubeluniowej babci na działkę. Będziemy jeść sałatę z babcinego ogródka i karmić komary własną krwią.