Thursday 21 October 2010

awykonalne....

jest czasem zrobienie zakupow z 18 miesiecznym dzieckiem...

pewnie Matke zaleje lawina pytan a to niby czemu??

wszystko zalezy od dnia

jesli wystepuje lekka niedyspozycja rodziciela czyt.cierpliwosc mocniej nadwyrezona wtedy jest jeszcze trudniej

bo Maly Czlowiek w sklepach z ciuchami zwykle chce robic zupelnie inne rzeczy niz np matka,  probujaca uzupelnic dziecieca garderobe o cieplejsze ubrania

dlugo pracujacy Tatus Q plus brak babc i dziadkow i innych ochotnikow do zajecia sie Mala Q powoduje,ze Matka na taka batalie wyrusza sama...dzielna Matka Polka ! na barykady!!!!!!
i tak...ma dwie opcje

1. albo wezmie wozek i bedzie miec wsrodku Mala Q probujaca za wszelka cene dac dyla przy odpowiednim akompaniamencie swoich strun glosowych

2. wziac dziecie "luzem" majac przy sobie wniebowzieta latorosl biegajaca wszedzie i eksplorujaca ochoczo otoczenie

Matka wybrala bramke nr 2

efekt:

jedna reka probowala przeszukiwac wieszaki, 2 reka trzymac to co udalo sie wylowic; 1 okiem badac rozmiar,cene i cala reszte, 2 okiem i wszystkimi czulkami nadzorowac co robi w tym czasie Mala Q

a ona.... przetarmosila w mgnieniu oka cala gablote z koralami, biegala dookola lustra robiac akuku, szukala wyjscia (!) i schodow ruchomych (!) a jak znajduja sie w tym samym sklepie to matka z gory ma przekichane...kazda proba odwrocenia uwagi konczy sie buntem na pokladzie lacznie z ostentacyjnym siadaniem na podlodze...

bunt dwulatka juz nadchodzi...matka czuje jego oddech na karku...

po takiej wizycie w sklepie matka sie czuje jak kon po westernie... a czasem wywiesza nawet biala flage zabiera dziecko pod pache  i wychodzi bo cienka struna cierpliwosci nagina sie do granic mozliwosci...

i oczywiscie jak tak  Matka wychodzi zagotowana ze sklepu z Mala Q w zebach to ZAWSZE mija okolo 5 wozkow z maluchami spokojnie siedzacymi patrzacymi nieobecnym wzrokiem w przestrzen...zujacych jakiegos chrupka...a obok ich matki spokojnie sprawdzaja jakosc materialu nowego sweterka dla swojego ultra spokojnego dziecka
lajf is lajf!
uff...

14 comments:

magdalena said...

a myślałam, że moja Jagna to ciężki przypadek ... a ma "już" 2 i pół roku! ostatnio nie dałam rady nic jej kupić, ani nawet wybrać! o sobie już nie mówię ... zmęczona tylko wyszłam ... jednak wózek coś tam pomaga, następnym razem bez niego nie wychodzę! :)

Monika @ Our Homemade Home said...

A ja sie caly czas zastanawiam czy dalabym rade, bo z kazdym dniem coraz mniej cierpliwosci mam. Nawet kociak, czasem jestem szczesliwa, ze juz zasnal. Moze kupic mamie bilet do UK to jedyne wyjscie?

Dag said...

Uśmiałam się, szczególnie pod koniec opisu Waszych przygód - mie też się to przeważnie zdarza, że inne dzieci są idelanie spokojne kiedy moje szaleje :-o
Chociaż ostatnio spotkałam matkę, która goniła za swoim zbuntowanym dwulatkiem tak jak ja :-o A więc jest nas więcej :-)))

bubalah said...

No kurde, to ja poraz kolejny glowe chowam w piasek, bo moja Sophie to jedna z tych co to uwielbia zakupy, chodzi blisko mnie, nie dotyka jak powiem Nie, i nawet pomaga mi wybierac ciuchy. A jak to sa ciuchowe zakupy dla niej to juz wogole jest apogeum radosci z jej strony;) No jakis babsko-zakupowo-modnisiowy model mi sie trafil. Wpadajcie do nas na takie zakupy nastepnym razem, to Sophie przekaze Ani kilka wskazowek typu: shopping survival tips;)))

robaczek said...

Woowww jakbym o nas czytala :) U nas niby babcie sa ale pracujace wiec tak jakby ich nie bylo, a zakupy z Olutkiem... wychodze mokra. To co moglam zamowilam w necie, reszte kupie bez niej "na oko" bo wychodze z siebie :D

Szkoda ze Wy tak daleko, bo dziewczyny chyba o podobnym temperamencie - fajnie byloby sie spotkac :)

PS. do magdalena: szczerze zazdroszcze zakupow w wozku. U nas wozek nie wchodzi w gre, bo drze sie bardziej niz stare przescieradlo ;)

Anik said...

Ja zakupy tylko z panem Tata lub bez Glusia - inaczej to zupełnie takie akcje jak u ciebie :)
Jak widac spora ekipa wsparcia się znalazła, więc nie tylko nasze dzieci to zakupowe potworki ;))

Pati said...

haha no fajny koniec wpisu:)też coś w tym jest, że moje szaleją w wszystkie w koło aniołki haha:)
ja ostatnio kupiłam zestawy chłopakom gdzie miały być 18-24miesiąca ciuszki a jedne spodnie jak się już w domu okazało były 9-12msc:(ehs i nawet nie ma kiedy jechać wymienić:/
wspieram Cię w bólu:*

Kasia Fiołek said...

No właśnie ja się zawsze też zastanawiam, skąd się biorą matki i te ich grzeczne dzieci "na mieście". Czym one je faszerują, ze mogą kawę w cukierni wypić, pogadać na ławce w parku z koleżanka i zrobić zakupy? Ja tez to chcę, bo bym raz czy dwa Hance zaaplikowała. :-)

Anonymous said...

hahahha boze,jak sobie pomysle jak to bylo, a mialam dwoch na raz dobrze ze byli spokojni, ale mimo wszystko spokojne chodzenie po sklepach graniczylo z marzeniem

Anonymous said...

No jakbym o Gutku czytala !!! My jestesmy teraz na etapie zakupowo ikeowym i tym podobnym - co sie ludzie na nas napatrza to nasze - mlody lata , my za nim , za chwile wyje bo sie go za reke prowadzi , potem krzyki dyskusje a na koncu nerwy siadaja i szybkim krokiem w tyl zwrot i do domu .
A te co te chrupki i inne jedza i tak siedzą to chyba cos do mleka maja dolewane ;) i jeszcze jedno - magia smoczka !! jak wsadzisz w dziub to dzieciak na moment odjeżdża miętoląc gume !! Tylko u nas juz niepraktykowane .
Mala Q ma podobne umiłowania do Gutka - schody , windy itd . Bunt dwulatka - trzeba rozegrac madrze , choc mi czasami juz( ze tak sie wyraze) cycki i nietylko z niemocy opadaja ;)
Powodzenia !!!Pozdrawiamy z makiety
Pipi

zosiabg said...

U nas umiarkowanie przyznaję. Zakupy bez wózka nie-istnieją. Wypuszczenie gada zza szelek oznacza nie-ma-mnie w 3 sekundy i rozpoznaję miejsce pobytu tylko po górze sciągniętych z wieszaków rzeczy. 10 ubrań na sekundę. Powinni zrobić konkurs 'ile zdążysz zabrać w pół minuty', puściłabym go samego i mielibyśmy garderobę na rok z hakiem.

W wózku dajemy radę max 30 min, ale to wystarczająco żeby pójść tam gdzie chcę. Tyle że trzeba mieć wcześniej dokładny plan tego gdzi się idzie.

Ostatnia histeria była w realu gdzie byl cały regał z zabawkami z dobranocnego ogrodu. Bo Kuba usiadł i po prostu zaczał sie bawić śpiewając 'upsy daisy' i inne takie. A weszłam tylko po nakładkę na wc dla niego. nieszczęsne stały naprzeciw tego regału. Jedna rzecz i 20 minut histeriiii. Dzięki bogu były samoobsługowe kasy których dziarskie starsze panie nie potrafią obsługiwać i było pusto.

cudawianki said...

ach ten bunt dwulatka... ciezkie czasy nadchodza ;-))

Qoopka said...

Magda jak dobrze,ze tak piszesz...przynajmniej czuje sie,ze nie jestem z tym sama :)
Monika oj,zeby tylko mama lubila latac :))
Dag od razu czlowiekowi lepiej,ze nie jest sam bedziemy sie pewnie jeszcze z tego smiac...ale poki co to sie nabiegamy :)
Bubalah Tobie sie trafil wyjatkowo lightowy model :)
Robaczku...mi sie tez wydaje,ze nasze panny maja podobny temperament zapraszam do uk :)))
Anik no nie? jeden wpis a jaka solidarnosc :) od razu lepszy humor mam :)
Pati dzieki :*
Dragonfly haha dokladnie ! :))
Pipi nasza nigdy smoka nie miala wiec ten problem mamy od urodzenia ;/
ZosiaBg usmialam sie do lez z Twojego komentarza,szczegolnie ze nasza Q tez fanka Upsy Daisy :))) pozdrawiam cieplo !
Cudawianki szykuj sie to kazdego z nas dopadnie!! :)

Madzik said...

Ja póki co idę na łatwiznę i na "większe" zakupy jadę ze znajomą, a Dzielny Tatuś zostaje z Bączkiem w domu...bo jak się zdarza, że jedziemy w trójkę, to póki Adrianek śpi jest ok. Ale jak się obudzi, to nosidełko-nie, wózek- a w życiu(chociaż mam małą nadzieję, że niedługo to się zmieni), rączki- jak najbardziej, ale pamiętaj drogi rodzicu- lubimy zwiedzać, a nie stać przy nudnych wieszakach ;P